SP - czyli społeczeństwo obywatelskie





TO aktywni i kompetentni obywatele kraju, mieszkańcy swoich małych ojczyzn, gmin, miast, wsi. Myślący o czymś, co dotyczy ludzi jako zbiorowości, mówiący o sprawach publicznych, o wartościach uniwersalnych i wzorach godnych naśladowania w dobrze zarządzanym państwie. To ludzie, którzy zrzeszają się w niezależne od władzy organizacje, fundacje, think tanki, aby - samemu się ucząc - wskazywać innym sposoby rozwiązywania problemów codzienności.
Demokracja nie istnieje bez świadomych obywateli, którzy potrafią żądać od władzy (tzw. góry) prawa do współodpowiedzialności za jakość życia. Demokracja staje się dojrzałą, gdy możliwym jest najzwyklejszy dialog o wspólnych sprawach, np. w miejscu zamieszkania. Ludzie, mieszkańcy, obywatele, podatnicy są - poprzez swoich przedstawicieli, wybranych w wyborach - podstawą bytu społecznego. Są podmiotem wszelkich działań i suwerenem w ocenie tych działań. 
..................................................................
Wołamy: Konstytucja! Prawo! Przyzwoitość! Prawda! Odpowiedzialność! Sprawiedliwość! 
.................................................................
Kiedy istnieje prawdziwe (żywe) społeczeństwo obywatelskie, jego głos nie odbija się od ścian, od drzwi, od gabinetów. Jego głos jest siłą sprawczą, przypominającą, że nie tylko na papierze Naród jest suwerenem.
...............................................................
Prezydent Thomas Jefferson powiedział znakomitą rzecz:  Ceną za wolność jest nieustanne czuwanie!
Więc się nie dziw, władzo, że SO jest odważnym i czujnym sprzymierzeńcem jakości Twojej pracy.
    
To nie jest tak: Władzo, bój się swego Suwerena! (choć czasami ku temu zmierzają resztki cierpliwości i ciągi bardzo przykrych zaskoczeń). To jest tak: Władzo, składasz się z Nas. Jesteśmy Twoim partnerem, a nie klientem czy wrogiem. Nasze oczy i uszy pomagają Ci w porządnym wypełnianiu twoich wobec Nas obowiązków. Rozmawiaj z nami.
.................................................................       
Czy w mieście i gminie Piaseczno (k. Warszawy) istnieje społeczeństwo obywatelskie? 

Niezależne od gminnych programów i kasy gminnej Ruchy Miejskie, Ośrodki Analityczne, Obywatelskie Koła Młodzieży, odważne i nasączone wiedzą redakcje gazet, niezależni publicyści, dziennikarze, wydawnictwa, indywidualni społecznicy, animatorzy forów internetowych, think tanki, campusy Przyszłości, debaty...  Są? 

Czasem sobie myślę, że jesteśmy płynną masą i zaściankiem jednocześnie. Że jesteśmy hybrydą feudalizmu i neoliberalizmu, gdzie życie społeczne pozadomowe i pozapracowe jest tak szczelnie zaprojektowane i uregulowane, że żaden samodzielny obywatel przez te procedury się nie przeciśnie. Władza nie chce mieć problemów, nie chce się stykać z niezaplanowaną aktywnością mieszkańców.

Władza woli pokazywać, że nami rządzi. Dlatego nam pokazuje tylko to, co sama chce. Dystrybucja demokracji sterowanej (i informacji sterowanej, czyli propagandy)? Cóż, grupy trzymające władzę przez iks kadencji nie przewidują, że jakiś atom może podnieść rękę do góry i poprosić o głos. Że ktoś może zadać niewygodne, zbyt szerokie lub zbyt specjalistyczne pytanie. Że ktoś może się zająknąć o błędach i niedociągnięciach w zarządzaniu podległym obszarem... 

Masz problem, chcesz się poskarżyć, zawalczyć o swoje - przyjdź do urządu, zapisz się do udziału w obradach Komisji, na sesję Rady Miejskiej lub rozmowę z kimś ważnym.  Odpowiedzą Ci w stosownym czasie. No chyba że zastosujesz tryb u.i.p. - wtedy w ciągu 14 dni przyślą Ci wykaz tego, czego wiedzieć nie musisz. Będą to uzasadniać. Podpisze to Główny, wiceGłówny, urzędnik od Promocji lub... bogu ducha winny pracownik merytoryczny Wydziału X.   

(dygresja: Historia się dzieje! Właśnie w tym momencie PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe KW PiS. Yes!) 

Każde urzędowe pismo (od formy po treść) może być pisemnym dowodem na brak kompetencji lub arogancję władzy. Może być dowodem na uznaniowość definicji prawdy lub na stosowanie cenzury (obywatel jest "be", więc odpowiedzi na pytania w trybie udostępnienia informacji publicznej nie otrzyma). Ale w sytuacji, gdy pismo obywatela dotyczy spraw publicznych, a nie prywatnych, robi się nagle wielce nieprzyjemnie.
  
W małomiasteczkowych, gminnych (choć nie tylko) środowiskach szybko można stać się zadżumionym, trędowatym, naznaczonym i niebezpiecznym, wyśmianym, wykpionym. Ech, zaryzykuję stwierdzenie, że dotnięci takim "trądem" stali się i Galileusz i Jan Hus, Martin L. King, Lech Wałęsa, Sławomir Mrożek, Czesław Miłosz, Władysław Bartoszewski, Olga Tokarczuk etc. Więc? Więc nie ma się kogo i czego wstydzić. Chylę czoła przed gronem potępionych.     

SO - jeśli mówi i działa, to nie o krzywym płocie, dziurze w chodniku czy zakopanym rowie melioracyjnym (choć to też są rzeczy ważne). Mówi i ocenia władzę. Bo tu chodzi o konterfekt władzy! O jej wizje. O koszty tych wizji dla rozwoju miasta lub gminy. Chodzi o konkretną politykę zarządczą i jej wpływ na życie tysięcy mieszkańców. 

SO -  jeśli działa, to daje władzy do zrozumienia, że ani miasto, ani gmina, ani budżet, ani podatnicy - nie są jej własnością.  Władza ma znaleźć takie możliwości dialogu, które zagwarantują wszystkim zainteresowanym (sic!) mieszkańcom prawo do współodpowiedzialności za swój społeczny byt.  

..........................................................
KS. Konsultacje społeczne. Żarty. Tu nie ma ludzi, są tylko procedury. Kto obserwuje wyniki? Kto czyta ewaluacje. Jaki % mieszkańców bierze w tym udział? Czy KS są w ogóle reprezentatywne? Kto i kiedy zorganizował w gminie Campus KS, na których można publicznie zadawać tematyczne pytania? Że co - ludzie nie przychodzą? Nie są zainteresowani? To skąd te partycypacyjne sukcesy?  

Kto czyta Regulaminy? Uchwały? Programy?  Kto wnika w szczegóły? 

BO. Budżet Obywatelski. Żarty. Tu nie ma ludzi, są tylko procedury.  Po wierzchu dzieje się regulaminowo. A w środku - jak sobie władza ustali. Kto to analizuje? Gdzie jest Campus BO, na którym można zadawać tematyczne pytania? Że co - ludzie nie przychodzą? Nie są zainteresowani? To skąd te partycypacyjne sukcesy?  

Program współpracy z NGOs-ami? Żarty. Od lat właściwie identyczna zawartość zadań określonych jako priorytety gminne. Rada Działalności Pożytku Publicznego? Nikt nie robił ewaluacji jej prac. Szukam i znaleźć nie mogę: kiedy i jakiej organizacji Gmina powierzyła przeprowadzenie np. Forum wychowania obywatelskiego? Konferencję O Prawach Człowieka i Obywatela? Spotkanie np. Węzeł aborcyjny i prawa kobiet? Dialog o Bezpieczeństwie ludności cywilnej w sytuacji zagrożenia konfliktem zbrojnym?
A może warto wziąć na panel temat: Ukraińcy w Polsce - resentymenty? Żydzi w Polsce - co młodzi o tym wiedzą? Żydzi i Niemcy w historii Piaseczna - spojrzenie dojrzałe...  I w ogóle, mieszkańców warto się zapytać, o czym chcą porozmawiać na publicznym forum. Trzeba im stworzyć takie Forum i po prostu oddać do dyspozycji.  

(dygresja: Pytanie do Rzecznika UMiG Piaseczno: 
Szanowna Pani, załączam fragment Programu współpracy z org. pozarządowymi (uchwała RM Nr 1453/LXXVII/2023) z prośbą o odpowiedź: jakież to media udostępnia Gmina organizacjom pozarządowym i świadczy pomoc we współpracy z jakimi mediami? Proszę o wskazanie tych mediów i wyjaśnić na czym ta gminno-medialna pomoc polega? 
(...)


Odpowiedź: Dzień dobry, 
na przyszłość proszę pamiętać, że ja co do zasady odpowiadam na pytania prasowe 🙂
W kwestii Programu współpracy z org. pozarządowymi, mówi on o formach współpracy, z których można skorzystać. Jeśli jakaś organizacja poprosi o tego typu wsparcie, działanie nie będzie miało charakteru komercyjnego, to może liczyć na zamieszczenie informacji na stronie gminy, w mediach społecznościowych, a niekiedy również w "Gazecie Piaseczyńskiej" (tutaj większym ograniczeniem są terminy oraz "pojemność" gazety). Pomoc we współpracy z mediami jak rozumiem miałaby się ograniczyć do podania namiarów do lokalnych mediów, wskazania z kim należy się skontaktować. 

Z wyrazami szacunku

Joanna Ferlian-Tchórzewska

Rzecznik Urzędu Miasta i Gminy Piaseczno

.........................................................................

Istny żłobek. Gdzie są tuziemne media? Czy mają dział Listy do Redakcji?  Że co - ludzie nie piszą? Nie są zainteresowani? - To skąd te partycypacyjne sukcesy, skoro pomoc Gminy polega na podaniu mieszkańcom adresów lokalnych redakcji?                
        
Partyjne koterie, polityczne skamieniałości, krótkie ławki kandydatów, bukiety dla gwiazdorów, wybryki parweniuszy. W małych przestrzeniach - jakże to wszystko widać... Liczenie szabel. Ustawki. Kontakty! Rodzime "familie" nie pozbywają się zardzewiałych szabel, bo każda szabla tworzy struktury. A dzięki strukturom - bez trudu (na takiej czy innej fali) znów się towarzycho samo wybierze.  Wystarczy się dogadać, gdzie trzeba zbierać głosy.

DŹWIG, KOSA CZY SZUBIENICA? Jakie określenie wybierzecie, patrząc na te wykresy?
(wcześnie pokazane w: Piaseczyński List do Pani Burmistrz)
 

W jakich lokalizacjach jest najwięcej zgłoszonych projektów do Budżetu Obywatelskiego? W dwóch: w Piasecznie i w Józefosławiu. Można zatem wyciągnąć wniosek, że aparat promocyjno-informacyjny jest skoncentrowany na strefach domniemanego sukcesu. No tak, ale procedury BO dotyczą przecież całości Gminy. Jest to kosmiczna dysproporcja w stosunku do 32 pozostałych miejscowości na obszarze Gminy.  Wejdźmy głębiej: Liczna mieszkańców Piaseczna i Józefosławia to około 59 tysięcy osób. To zdeklarowany elektorat "warszawski", głosujący na "PO, KO" (koalicja 15. X. już nie jest tak czytelna w odbiorze).  Rok 2022: Piaseczno - na 44 tysiące mieszkańców głos oddaje 6,5 %; Józefosław - na 14 tysięcy osób głos oddaje 8,15%;  Rok 2023: Piaseczno 2,21%, Józefosław 5,65 %; Rok 2024: Piaseczno 2,71 %, Józefosław 2,74 %. 
Nawet w strefach domniemanego sukcesu - widać wyraźny spadek zainteresowania.  Ludzie się nudzą? Czy to w ogóle jest wszystko robione dla mieszkańców? O ile istnieje statystyka kolejnych edycji BO (od 2022 roku z podziałem na miejscowości), to ewaluacji przebiegu całości nie ma żadnej.  
Na pytanie, czy do plebiscytu BO brane są również (oceniane i przepuszczane) projekty państwa radnych (wiadomo, że korzystają z autopromocji, bo potem robią sobie zdjęcia z dyplomami), obywatel odpowiedzi nie otrzymał.  

To daje bardzo dużo do myślenia. A przecież jest jeszcze coś takiego jak zaufanie? W moim przypadku władza cieszy się spadkiem zaufania do poziomu zerowego.  
         
....................................................................

Dwie sytuacje, mogące mieć miejsce np. przed wejściem do Urzędu Miasta IKS.  
1. - Panie Burmistrzu, chciałyśmy bardzo serdecznie pana zaprosić na Piknik Senioralny! Pani Dyrektor tak pięknie nam to urządziła! Będziemy się bawić na całego, tańce, kawusia, herbatka, kiełbaski! I koniecznie musimy mieć z panem fotkę! Będzie telewizja, będą bukiety podziękowania dla pana i całego Zarządu! (uśmiechy i zapewnienia). 
2. - Dzień dobry, panie Burmistrzu, my jesteśmy z nowej organizacji pozarządowej i chcielibyśmy się z panem spotkać. Porozmawiać. - A co to za organizacja? - Społeczeństwo obywatelskie SENS. - To my mamy taką organizację? Nic o tym nie wiem. - No to właśnie chcemy się przedstawić, porozmawiać. - A o czym konkretnie? - Mamy mnóstwo pytań, np. o zadłużenie gminy... - (?!), Panowie, zgłoście się do sekretariatu, tam się jakiś wolny termin pewnie znajdzie. Przepraszam, spieszę się.  Zostawcie swoje namiary...                
.....................................................................
Taki dysonans może się zdarzyć w każdym miejscu styku Władzy z ludem. Tylko że mamy już XXI wiek. Jesteśmy krajem unijnym, natowskim. A to ponoć oznacza konkretne standardy.  
SO o tym pisze i powtarza: Wszystko zależy od NAS.     
.....................................................................
 PULL UP! TERRAIN AHEAD! PULL UP!
.....................................................................  

Finał wielce ciekawy: ów związek wyrazowy społeczeństwo obywatelskie powstał w roku 1949 r. pod piórem ideowego marksisty i utrwalacza władzy ludowej  - Adama Schaffa. Preparował on akurat do druku dzieła Marksa i dokonywał semantycznych sabotaży (podobnie jak zupełnie niedawno robił to z polszczyzną reżim PiS). W czasach komuny społeczeństwo obywatelskie było przebojem nomenklaturowym, odmienianym przez wszystkie przypadki.  Dopiero w czasach Solidarności ('80) nabrało ono dokładnie takiego znaczenia, z jakim go dzisiaj łączymy.  
Zachęcam do lektury obszernych źródeł na ten temat, m.in. autorstwa Pawła Załęskiego.     

Komentarze